Recenzje filmowe
Historia małżeńska
Reż. Noah Baumbach 2019
Historia w tym filmie zatacza koło. Rozpoczyna się bowiem od wzajemnego opisu głównych bohaterów tego dramatu. A są nimi: żona Nicole (Scarlett Johansson) oraz mąż Charlie (Adam Driver). Każde z nich pięknie charakteryzuje swojego współmałżonka, ukazując jego dobre i złe strony. Ale nawet te złe strony nie wywołują negatywnego nastawienia partnera. Są akceptowalne. Te opisy stanowią jednak punkt wyjścia do rozstania. Mają być początkiem mediacji rozwodowych. Okazuje się, że bardzo kochający się kiedyś ludzie postanawiają się rozstać.
On jest reżyserem teatralnym, niezwykle zdolnym, który zdaje się nie zauważać, że żona ma swoje pragnienia i ambicje zawodowe. Jest aktorką, grającą w sztukach wyreżyserowanych przez męża. On w zasadzie organizuje ich życie, nie dostrzegając, co pragnie żona. Jest przekonany, że ona jest szczęśliwa. A jej się tak wydaje. Do czasu. Kiedy żona oświadcza mu, że chce kontynuować swoją karierę aktorską, ale w serialu telewizyjnym i to z dala od Nowego Jorku, gdzie mieszkają, on jest po prostu zdziwiony i zaskoczony.
Nicole przenosi się z synem do rodzinnego Los Angeles. Małżonkowie postanawiają przejść przez rozwód w zgodzie, ze względu na dobro 8-letniego syna. Niestety nie jest to takie proste, głównie przez prawników, których angażują. To oni wciągają małżeństwo w swoje brudne gry. Nicole i Dave są tu często jakby obok głównych batalii i rozgrywek między prawnikami ( Laura Dern – Złoty Glob 2020, Alan Alda, Ray Liotta). Jednak te złe emocje udzielają się także małżonkom i dają oni im upust w niezwykle gwałtownych, emocjonalnych kłótniach (szczególnie jedna, fenomenalnie zagrana przez oboje głównych aktorów scena), a także mniejszych lub większych złośliwościach. Na końcu okazuje się, że prawnicy ustępują sobie nawzajem, nie wysuwając żądań, które wcześniej stawiali „przeciwnikowi”, a wszystko to był tylko „teatr”. W efekcie udaje się rozwiedzionym małżonkom udaje się wyjść z tego „starcia” z jak najmniejszymi stratami.
Jedna z końcowych scen, będąca klamrą spinającą obraz, to niezwykle wzruszająca scena, gdy syn z ojcem wspólnie czytają słowa ze znalezionej kartki, napisane kiedyś przez matkę. Słowa, w których ona tak pięknie opisuje ojca – swojego męża. A teraz to słyszy. Cała trójka ma łzy w oczach.
Wydawałoby się, że taka historia była już opisana wielokrotnie i nic nie może nas zaskoczyć. A jednak. Tym razem reżyserowi i zarazem scenarzyście udaje się opowiedzieć dramatyczną historię w sposób niezwykle lekki. Nie ma tu właściwie akcji, jest za to mnóstwo dialogów. Ta historia pokazuje skomplikowane relacje międzyludzkie. Daje jednak wiarę w możliwość radzenia sobie z nimi. Dzięki brawurowej grze aktorskiej, nacechowanej emocjami, oglądamy ten obraz bez momentu znudzenia. Mimo trudnego tematu nie czujemy przygnębienia podczas oglądania.
Ania Porębska